Wysłany: 2009-12-04, 20:32 Paradise Lost, Samael & Carnal, 01.12.09 Warszawa
Chyba nigdy po żadnym koncercie nie miałam uczucia takiego pełnego zadowolenia, zawsze zdarzało się coś co psuło mi odbiór, albo po prostu odczuwałam niedosyt. Mam tu na myśli nie tylko muzykę, ale całą otoczkę która koncertowi towarzyszy. Tym razem wszystko ułożyło się tak dobrze, że nawet nie mam na co narzekać I pomyśleć, że miałam na ten koncert w ogóle nie jechać... Dopiero dzień wcześniej udało się zdobyć bilety od jednego kolesia, który w ostatniej chwili zrezygnował. I do tego takie ładne, kolekcjonerskie ze zdjęciem zespołu. Taak, przywiązuję wagę do takich rzeczy
Zerwałam się wcześniej z zajęć i razem z moim lubym i jeszcze dwójką ziomów zawinęliśmy busem do Warszawy. Byliśmy na miejscu dość wcześnie, polansowaliśmy się trochę z Złotych Tarasach a później poszliśmy na szamę do KFC w którym mielismy zbitę z Murzynów okupujących stoliki (Zawsze w KFC muszę spotkać jakiegoś Murzyna, zawsze ! haha). Od mojego lastowego kumpla, maniaka Paradajsów dowiedziałam się że chłopaki z zespołu mają w Empiku spotkać się z fanami. Mieliśmy trochę czasu więc najpierw nawiedzieliśmy jeden Empik, ale tam ani widu ani słychu o PL. Ale za to jaką tam mają półkę z metalem ! Cały media markt w Lublinie moze sie schować. Kurde, choćby dlatego warto mieszkać w Warszawie
Poszlismy więc do drugiego Empiku obok, godzina - kilka minut przed 17. Tam już wybrzmiewała nowa płyta PL i kręciło się kilka osób w klimacie. Spytalismy się kiedy to wszystko się zacznie i okazało sie za 5 minut, trafiliśmy idealnie mimo że nie wiedzieliśmy wcześniej co i jak:D
Przyszło bardzo mało ludzi, moze z 15 osób, nie licząc tych którzy sobie wczesniej siedzieli w Empik Cafe i nawet nie wiedzieli co się tam wyprawia hehe. Widocznie mało osób o tym spotkaniu w ogóle wiedziało (tu się należą wielkie podziękowania dla mojego lastowego kumpla). Musze przyznać że to niesamowite uczucie zobaczyć na żywo i to z tak bliska zespół którego się słucha i uwielbia od tylu lat I do tego jeszcze uścisnąć łapy, z każdym z osobna się przywitać i wyrwać autografy. To było cudowne pół godziny! Szkoda tylko że nie było Grega, najbardziej charakterystycznej osoby w PL... Nick nawet się uśmiechnął witajac się ze mną, ale na zdjęciu jak zwykle zachował kamienną twarz
Niestety rączka trochę się mojemu facetowi zatrzęsła
Hehe, a tu razem ze znużonym Adrianem
Ogólnie miałam wrażenie, ze Paradajsi to tacy spokojni kolesie i średnio lubią takie akcje z fanami jak ta w Empiku. Zupełnie inne wrażenie wywarli na mnie goście z Samaela ale o tym później.
Spotkanie w Empiku jeszcze trwało, ale my załatwiliśmy już wszystko więc poszliśmy na metro i prosto do Stodoły. Kontrola była zajebiście wnikliwa, laska przeszukała prawie każdy zakamarek mojego plecaka. Ale aparatu nie zauważyła, hahaha.
Kiedy weszliśmy do klubu drzwi do sali były jeszcze zamknięte. Kiedy je otworzyli, weszliśmy jako jedni z pierwszych i od razu pod barierki na sam środek rzędu gdzie miałam idealną widoczność. Razem z kumpelą i jej chłopakiem zostaliśmy tam już do końca, zresztą i tak nie było później mozliwości wyjść stamtąd. Mój facet zmył się trochę dalej bo nie chciał tam stać
Pierwszy koncert - Carnal. Słyszałam, że są bardzo dobrzy na żywo i ja pod tym się podpisuję. Na płycie nie zrobili moze na mnie wielkiego wrażenia, ale występ miło było zaliczyć. Mają ogromny potencjał. Szczególnie wokalista, który ciągle skakał, moshował i przy tym w ogóle nie było czuć w jego głosie zmęczenia. Na uwagę zasługuje też basista, który był świetny. Mam nadzieję, że niedługo będę miała okazję zobaczyc Carnal na ich własnej trasie
Następnie nadszedł czas na Samaela. I wtedy zaczęłam żałować że stanęłam w pierwszym rzędzie Stał za mną jakiś debil, który przez pół koncertu darł mi się nad uchem i zagłuszał wokalistę. Kolo znał na pamięć chyba wszystkie teksty, ale później juz opadł z sił (na szczęście). Poza tym zrobiło się już bardzo tłoczno i tłum tak napierał, że myslałam ze zostanę wgnieciona w tą barierkę. Parę razy solidnie mnie zabolało, dostałam nawet raz w łeb, ale zdałam sobie z tego sprawę dopiero później jak zobaczyłam guza na czole No dobra, nieważne. Ważne, ze koncert był Z-A-J-E-B-I-S-T-Y i pod względem klimatu oraz show przyćmił nawet Paradajsów. Czułam się tam jak w piekle Kolesie z Samaela nie muszą malować sobie mordy, zeby wytworzyć taki klimat. Gra świateł i zachowanie muzyków na scenie wystarzyło. Gapiłam się przez większość czasu na Masa - basistę. Jakie on rzeczy wyprawiał ze swoją gitarą! On z nią po prostu tańczył Widziałam już wcześniej na YT jak to wygląda, ale na żywo nawet nie ma porównania. Makro (gitarzysta, swoją drogą niezła dupcia o zajebistych wlosach ) również wywarł na mnie wielkie wrażenie. Widać że oni bawili się grą i że to sprawia im ogromną radość. Tłum zgotował im gorące przyjęcie. Vorph po każdym utworze musiał dziękować, po polsku zresztą Gdy skończyli Alexandre, odpowiedzialny za perkę i syntezatory wyskoczył do nas żeby uścisnąć ręce (było mokro, ale fajnie ). Przyznam, że nie słuchałam wcześniej za bardzo Samaela, ale teraz to się zmieni. Bardzo wyostrzyłam sobie na nich apetyt i na pewno jak wrócą do Polski nie zabraknie mnie na ich koncercie. Muszę ich zobaczyć jeszcze raz choćby tylko dla Masa
No i na koniec to na co czekałam najbardziej czyli Paradise Lost. Ku mojemu zdziwieniu wokół mojego "rewiru" zrobiło się luźniej i mogłam trochę odetchnąć. Dość długo się stroili, ale po pewnym czasie standardowy błysk latarką dał znak że się zaczyna.
I zobaczyłam za perką kolesia z którym parę godzin wczesniej robiłam sobie zdjęcie, aach Po chwili wyszła reszta, a Nick stał dokładnie na wprost mnie. Zaczęli utworem z nowej płyty "The Rise of Denial", genialne na początek. Nowe kawałki bardzo dobrze sprawdzają się na żywo. Mieliśmy okazję usłyszeć ich całkiem sporo, zagrali jeszcze "I remain", "Frailty", "First Light" no i zdecydowanie najlepsze "Faith divides us - death unites us". Magia, jeden z najlepszych momentów koncertu. Ten utwór odśpiewałam razem z zespołem (i nie tylko ja). Setlista była świetna, zagrali prawie wszystko co chciałam usłyszeć. Szkoda, ze nie było mojego ukochanego "Forever Failure", ale to
dlatego, że gitarzysta zastępujący Grega nie był w stanie z tym utworem sobie poradzić. No trudno, i tak wcześniej już słyszałam ten utwór w Wegorzewie. Niestety nagłośnienie szwankowało trochę, było gorzej niż na Samaelu. Na "One second" chociażby Nick miał problemy z mikrofonem. Ale i tak ogólnie podobało mi się bardzo, w końcu słuchałam jednego z moich ukochanych zespołów.
Oczywiście na last.fm juz są komentarze, że PL dali dupy, że Nick nie jest w formie i takie tam. Sratata. Niektórych chuj zaboli jeśli czegos nie skrytykują. Trzeba się cieszyć tym co się widziało, a nie pieprzyć smuty.
Nick na scenie pił Lecha, w pewnym momencie wyszedł na środek, pokazał wszystkim piwo i stwierdził, ze "tasty"
Poza tym nie mówił za wiele, co zreszta jest normalne w jego wypadku.
Po koncercie udało mi się zdobyć pałeczkę Adriana Cieszyłam się jak głupia, kiedy upadła na podłogę po drugiej stronie barierek a ochroniarz popatrzył się komu tu ją dać, spojrzał na mnie z usmiechem no i... wręczył ją mnie
Później poszłam szukać mojego lubego. Patrzę, a ten sobie stoi z basistą Samaela i robi foty. Okazało się że bawili się obok siebie cały koncert Mas jest świetny, widać że bardzo otwarty no i non stop banan z twarzy mu nie schodził. Szalenie pozytywny koleś!
Oczywiście z nim też musiałam cyknąć zdjęcie, jego mina na tym zdjęciu jest bezcenna
No i to co dobre się skonczyło, wróciliśmy na dworzec, poczekaliśmy 1,5 godziny na autobus do Lublina i trzeba było wrócić do szarej rzeczywistości
Dla takich pięknych dni warto żyć!
_________________ Practice safe sex - go fuck yourself.
REKLAMA mommy
Last.fm: angie185
Numer buta: 38
Ulubiony muzyk: Renkse/Kotamaki
Dołączyła: 16 Mar 2009 Posty: 2927
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum