Wysłany: 2010-02-08, 13:31 Blue Foundation - Sweep of Days
"History" - 0:57
"As I Moved On" - 4:01
"End of the Day (Silence)" - 4:04
"Ricochet" - 6:01
"2:17 AM" - 3:01
"Embers" - 5:27
"Bonfires" - 4:15
"The Yellow Man" - 3:37
"Shine" - 4:47
"Save This Town" - 3:39
"Sweep" - 10:53
"My Day" - 10:00
eśli ktoś nie wierzy że przesłuchałem zapraszam na mego lasta... (nie chce mi się już wklejać obrazków z potwierdzeniem... kurwa leniwy się robię).
Pewnie nikogo nie zaskoczę jak powiem że mi się podoba ta płyta... prawda? Jako człowiek któremu się podoba podobno 99% rzeczy jakie słucha to i
Blue Foundation musiało mi podjeść. No cóż lepiej jest jak się podoba dużo niż prawie nic hehe. Kurde zaskoczyła mnie ta płyta i to bardzo. Bo i z nazwą tego zespołu jak sobie przypomniałem w trakcie słuchania, spotkałem się już raz, ale z muzyką po raz pierwszy. Zaskoczenie jest jak najbardziej pozytywne. Płyta wypełniona jest po brzegi elektroniką/trip hopem który często zahacza o takie zespoły/wykonawców jak Thievery Corporation oraz Moloko ... to są moje takie dwa prywatne skojarzenia wobec muzyki jaką prezentuje Blue Foundation. Jako że nie potrafię fachowo opowiadać o muzyce tak więc popierdolę trochę głupot jakie przyszły mi na myśl podczas słuchania tego albumu. Pierwszym plusem dla mnie jest wokalista Kirstine Stubbe Teglbjærg zwana także Stern, która wg mnie ma głos bardzo miły i przyjemny w słuchaniu, kojarzy mi się momentami z Róisín Murphy ze wspomnianego przeze mnie Moloko i to następuje w chyba najlepszym kawałku na płycie czyli "Embers", gdzie Kristine pięknie śpiewa wspomagana w refrenie przez Tobiasa Wilnera. Bardzo dziwną i dość radosną piosenką jest "As I Moved On" która lekko kojarzy mi się z Enyią ale tylko na początku, ale utwór jest bardzo dobry, bardzo pozytywny. takim samym klimatem obdarza kawałek "End Of The Day (Silence)", który też mi się podoba. Nie podoba mi się za to typowo elektroniczny "Ricochet" wyrecytowany przez Scotta Martingella, jakos mnie nie przekonał ten utwór, jest za bardzo gwałtowny ze tak powiem choć ciężko powiedzieć coś takiego o takiej muzyce. "02.17 AM" to bardzo Thieveryowski kawałek, zahaczający o muzykę relaksacyjną. Kolejny świetny utwór to "Bonfires" z piękną partią trąbki (chyba) no i bardzo klimatycznymi samplami smyków pod koniec. Ale zmiótł mnie z powierzchni ziemi kawałek "The Yellow Man" gdyż jest zaśpiewany w całości chyba po japońsku i wnioskuje że autorem i śpiewającym jest Tatsuki Oshima, bardzo fajny utwór... no super, nie spotkałem sie z takim kawałkiem nigdy więc tym bardziej jest to pozytywne zaskoczenie "Save This Town" jest kawałkiem bardzo w stylu takiej ugrzecznionej Alicji Keys dlatego też zdobył i mój głos hehe... Do końca już jakoś nie było tak fajnie... jeszcze wg mnie na uwagę zasługuje ukryty utwór którego tytułu nie znam... jest bardzo fajny, klimatyczny, wprowadza bardzo pozytywny nastrój. Jak ktoś przeczyta ten mój wywód zauważy pewnie że dużo razy padło słowo "pozytywny"... a to dlatego ze ta płyta jest właśnie taka, pozytywna, pełna nadziei, optymizmu nie ma nic wspólnego z mrocznymi songami Portishead czy też zakręconymi jazdami Massive Attack...w mnie idealna na letnie poranki
Aj Dominiku! dlaczego z góry zakładasz że ktoś nie będzie ufał temu że przesłuchałeś daną płytę? sama recenzja jest dowodem przesłuchania. chociaż przy okazji od razu mówię że nie przesłucham płyty Najtłisza jak mi ktoś da. dowodów nie będzie.
_________________ - ale ja jestem wyjątkowy!
- tak! jesteś wyjątkowo chujowy!
Dominik [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-08, 13:58
semako napisał/a:
Aj Dominiku! dlaczego z góry zakładasz że ktoś nie będzie ufał temu że przesłuchałeś daną płytę?
Nie wiem
semako napisał/a:
chociaż przy okazji od razu mówię że nie przesłucham płyty Najtłisza jak mi ktoś da. dowodów nie będzie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum