Nie no nie załamujcie mnie! Przeszukałem wszystkie działy - nawet Jazz i Blues, ale ani widu po Soundgarden... Wprawdzie jest już Audioslave, ale sam Cornell wiosny nie czyni;) Chyba że źle szukałem, to śjakiś moderator scali.
Sorry Pearl Jam, sorry Nirvana, sorry wszystkie inne Seattle'sy, ale zaraz po Alice in Chains drugie miejsce na podium mojego ukochanego grunge'u zajmuje właśnie ta kapela.
Soundgarden powstał sami-wiecie-gdzie w 1984 roku i jako pierwszy podpisał kontrakt z wytwórnią poza 'Sub Pop', i wtedy potoczyła się grunge'owa lawina...
Moim "namber łan" jest wielka płyta "Superunknown" z 1994 r. z tak mocarnymi kawałkami jak "Black Hole Sun", "Spoonman", "4th of july", czy "Mailman". W ogóle to dla mnie chyba najlepsza płyta ever zaraz po "Dirt" Alicji.
Zespół zawiesił działalnośc w 1997 r. po wydaniu płyty "Down on the Upside". Jakieś dwa miesiące temu uderzyła mnie wiadomośc jak grom z jasnego nieba że się reaktywują! Po reaktywacji Alice in Chains już nie mam na co czekac ze świata muzyki:)
Warto wspomniec też o osobie Chrisa Cornella - wokalisty, którego podziwiam za niewyobrażalną dla mnie skalę głosu, warsztat, osiąga jakieś wyżyny interpretacji utworów i w ogóle. Jego solowe płyty uważam za godną kontynuację stylu, choc każdy wie co to za twór "Scream"... Ale i tą płytą nie pogardzę - rzadko się słyszy ostatnio tak dobry pop.
Skład:
Chris Cornell - wokal, czasem gitara, na początku perkusja:P
Kim Thayil - gitara
Matt Cameron - perkusja (dziś Pearl Jam)
Ben Shepherd - bas
Hiro Yamamoto - bas (do 1989 r.)
Żeby przypieczętowac, jeden link, ale za to jaki! Resztę klikac w "podobne"
Nie lubię tej kapeli. uważam ją za bardzo przereklamowaną... a Cornell mnie nigdy nie zachwycał wokalnie.. co zresztą ostatnio idealnie podsumował. Dziwię się że bardziej cenisz ich od Pearl Jam, ale kto co lubi.
No dla mnie Soundgarden jest nieco bardziej wyrazisty stylowo i może trochę cięższy. Jak Pearl Jam próbuje byc ciężki, to wychodzi im tak że jest... miękko? Tzn. to nie zarzut - obie kapele uwielbiam i jestem niemal bezkrytyczny dla nich;) Ale Soundgarden mnie nieco bardziej przekonuje, choc może nie zawsze tekstowo - tutaj Vedder chyba jednak rządzi:)
Kiedyś miałem zakładać temat o tej kapeli, ale z czasem jakoś ochota mi przeszła, bo i na te klimaty nie miałem chęci. Tak więc ja osobiście bardzo lubię Soundgarden, nie moge powiedzieć że jest to przereklamowany zespół, bo tak nie jest. Panowie grali w sumie w dwóch stylistykach i w obu dawali sobie świetnie radę. Era grunge w tym zespole zakończyła się tak na prawdę z albumem "Louder Than Love" z 1989 roku, bo do tego czasu cechowało ich szaleństwo i brud w muzyce, zaś od płyty "Badmotorfinger" zaczął się okres metalowo/rockowy. Wiem że teraz moze ktoś się przyczepić że jaki metalowy, a taki że wystarczy posłuchać kawałka "Outshined" by zrozumieć o co mi chodzi. Panowie poszli w mocniejsze rejony, nie ma na ich albumach tego brudu grunge ale jest za to coś innego: dobre mocne kompozycje, które nie można określić mianem przereklamowania. Choćby wyżej zaprezentowany "Jezus Christ Pose" czy też fantastyczny "The Day I Tried To Live" to majstersztyki rockowego grania. Najnowszy album grupy czyli "Down on the Upside" jest mi nie znany zbyt dobrze. W sumie przesłuchałem go kilka razy ale jakoś go szczególnie nie pamiętam. Co do głosu Chrisa to uważam go za jednego z najlepszych wokalistów rockowych wszech-czasów. Głos kolo ma jak dzwon, barwę świetną, potrafi drapieżnie zaśpiewać ale i kojąco, zmysłowo wręcz w balladzie... super koleś. Co do "Scream" to nie wiem jak można określić to mianem dobrego popu? To co tworzą panowie Timberlake i Timbaland to jest pomyłka nie muzyka więc nie wiem co w tym fajnego, ja dobrym popem nazywam Amy Winehouse, Alicie Keys, Norah Jones, czy też Amy McDonald.
Jego solowe płyty uważam za godną kontynuację stylu, choc każdy wie co to za twór "Scream"... Ale i tą płytą nie pogardzę - rzadko się słyszy ostatnio tak dobry pop.
Że też nie zwróciłem uwagi na ten tekst...
yyyy..
ta płyta to tragedia. Więcej nie warto nic mówić.
_________________ "If It Bleeds, We Can Kill It"
Dominik [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-06, 01:16
Ja skopiuje moją wypowiedź na temat tego albumu ("Scream" przyp. ) którą kiedyś napisałem na innym forum. Wcale się moja ocena nie zmieniła od tamtego czasu.
Bardzo lubię Chrisa Cornella, mówiąc szczerze nie potrafię krytykować go za to co robił w przeszłości gdyż czy to na samym początku w super grupie Temple of The Dog, czy to w najsłynniejszym zespole w jakim grał – Soundgarden – później w Audioslave i w końcu solowej karierze nie nagrał złej płyty. Wszystkie jego dokonania były bardzo dobre, pełne pasji i co najważniejsze rzetelne i szczere! Ale w końcu wcześniej czy później musiało się coś spierdolić, ale nie sądziłem że takie „spierdolenie” przytrafi się gościowi który uznawany jest za jeden z dziesięciu najlepszych głosów rockowych na świecie. W wielu wywiadach Chris mówił, że zawsze miał mnóstwo pomysłów muzycznych ale nie mógł ich wykorzystać wcześniej gdyż nie pasowały do zespołów z jakimi grywał. Teraz nadszedł czas by je wypuścić na świat. Na płycie „Scream” Chris zmienił się nie do poznania. Nagrał płytę w stylu Nelly Furtado, Justina Timberlake (o nim jeszcze będzie później mowa) czy też Britney Spears. Wiem, że trudno w takie coś uwierzyć ale to prawda. Co ważniejsze te wspominane pomysły które tak bardzo nie pasowały do stylu rockowego Chrisa uwydatniły się na „Scream” i wcale nie wydaje mi się żeby były jego. Wątpię aby on sam bez wpływu tych amerykańskich zielono pieniążkowych chłopaczków (Timbaland, Timberlake, etc.) nagrał coś tak ohydnego. Połączenie popu z R'n'B wcale nie pasuje do stylu rockamana za jakiego na pewno zawsze był postrzegany Chris. Po pierwsze muzyka jest sztuczna, nie ma w niej życia, cały czas w głośnikach słychać plastikowy, przepełniony zielonymi sound, tak popularny w MTV. Wokal Cornella jest schowany za tą okropną muzyką. Można by nawet zaryzykować stwierdzenie że jego głos jest tu tłem, dodatkiem. Wg mnie płyta powinna się nazywać Timberland feat. Chris Cornell a jest całkiem odwrotnie. Dalej, tak jak mówiłem na początku utwory nie są do końca tylko i wyłącznie Chrisa. Autorów jest multum. Czasami niektóre piosenki mają po 7 autorów, a wśród nich takie osobistości komercyjnej papki jak wspomniani Timberlake, Timberland czy Pharrel. Jeśli chodzi o teksty to autor takich wspaniałych rzeczy jak „Jesus Christ Pose” czy „Show Me How To Live” tu prezentuje się bardzo miernie. Teksty sprowadzają sie do głupot typu bjajajajacz, czy dupeczek. Nie poznaje gościa. Nawet w pewnym momencie na płycie można usłyszeć tekst w stylu „Yo, It's Chis Cornell man!” - kurwa toż to bluźnierstwo!!! Muzycznie płyta jest plastikową papką, gównem bez żadnego przekazu, skokiem w otchłań pieniądza. Czarę goryczy przepełnia okładka. Na której Chris rozbija gitarę. Jest to ironiczne pożegnanie się z rockowym światem. Nie wiem czy zależy mu na oddaniu fanów ale wątpię aby po takim czymś przy nim pozostali. „Scream” to płyta na której Cornell stracił swoją tożsamość, stracił tak charakterystyczny styl i w końcu stracił w oczach fanów. Na pewno w moich stracił wiele. Nie wiem czy jest to chwilowy moment słabości tego zacnego głosu, mam taką nadzieje bo jeżeli nie to będzie kiepsko. Z bólem uszu przesłuchuje tą płytę by wydobyć z niej coś wartościowego i nie znajduje nic. Czy warto wydać prawie 7 dych na gówno bezdenne? Oczywiście że nie. Dlatego też odradzam wszystkich tym którzy go znają z dawnych lat i tym którzy chcą go poznać. Tym drugim polecam zapoznać się z Soundgarden i Audioslave, a „Scream” zdecydowanie ominąć.
Zgadza się z każdym zdaniem. Moim zdaniem Cameron i spółka powinni powiedzieć mu "NIE" na pomysł reaktywacji Soundgarden.. ale wiedomo że stało sie inaczej. Koles jest całkowitym kretynem. No cóż..
Też miałem o nich zakładać temat SG to jeden z najlepszych zespołów jaki wyszedł z Seattle. Pierwsze dwa albumy to moje ulubione, trochę się tam dzieje, jest brud, jest noisowanie, Cornell w swojej najlepszej wokalnej formie. Ciekawostką jest to, że SG było w tych czasach największą Seattleowską (i nie tylko!) gwiazdą, byli szerzej znani w Ameryce niż jakikolwiek inny zespół z tamtych lat, dostali nawet 100 tysiaków już nie pamiętam z jakiej okazji (możliwe, że za przejście do A&M Records), wszystkie późniejsze ikony dziwiły się "wow co oni zrobią z tą kasą?". Badmotorfinger też dobry, zwłaszcza Jesus Christ Pose:
http://www.youtube.com/watch?v=5gyYKnnRvhc
yay. Superunknown to już całkiem inna bajka, panowie nagrali ten album żeby wpasować się w ówczesne trendy. Złagodzili brzmienie, dlatego teraz album stawia się obok Ten Pearl Jamu, Nevermind Nirvany czy Dirt Alicji. Down the Upside najmniej mi się podoba.
_________________ kaco321 > lvl up > kaco > lvl up > The kaco > lvl down > kaco > lvl up > The Kaco
Ostatnio zmieniony przez The Kaco 2010-03-06, 10:20, w całości zmieniany 1 raz
Wiedziałem że prędzej czy później na tym forum ktoś mi będzie cisnął że coś czego słucham jest złe, a powinienem słuchac tamtego. Spośród tych czterech wokalistek tylko Norah Jones jest dla mnie do przełknięcia, reszta to dla mnie stęchłe szmaty którymi bym nie wytarł podłogi. Cenię Scream za wokal Chrisa, który w konwencji popu sprawdza się znakomicie w porównaniu do innych wokalistów. Jest to muzyka klubowa, więc teksty też mają takie byc, chociażby singiel "Part of me" "That Bitch ain't a part of me". Cornell też człowiek i nie musi ciągle zbawiac świata rokędrolem i poematami:) Jak muzyka klubowa to nie że siedzę sobie w fotelu nocą i się nią delektuję tylko idę podylac na parkiet z my girlfriend, a gdzie w jakimś klubie leci taka muza do potańczenia? A Timbalanda w miarę cenię za oryginalną produkcję muzyczną, lubię jego niemal niezauważalne nawiązania do ery 8-bitowców. Co np. lubię Timberlake'a:
http://www.youtube.com/watch?v=7cH7rKjl4SA http://www.youtube.com/watch?v=sBokQk-qaLQ
A tak wogóle to nic nie poradzimy że w XXI wieku pop wędruje w takim kierunku, ja się powoli przekonuję (jak się słucha w pracy w radiu przez godzin co zrobic), czasy Jacksona, Tears for Tears, czy Prince'a już nie wrócą.
Dominik [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-06, 23:58
Nikt Ci koleżko nie dyktuje co masz słuchać, czy też czego masz nie słuchać... po prostu wyrażam swoje zdanie i tyle, tak samo jak Ty. Więc nie spinaj się, mozesz nawet Tokio Hotel słuchać i mnie to wali.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum