Wysłany: 2010-10-21, 03:21 The Swell Season / The Frames
Glen Hansard and Marketa Irglova
(The Swell Season)
Polecam zacząć przygodę z ich muzyką jak chyba każdy ich fan - od filmu Once. Nakręcony w niecałe 3 tygodnie dwiema ręcznymi kamerami był sensacją na wielu festiwalach i zbierał najwyższe noty i pochlebne recenzje. To dla mnie jeden z piękniejszych filmów jakie widziałem - prosta, ale jakże prawdziwa historia, z przepiękną muzyką wplecioną w fabułę. Soundtrack napisali właśnie główni bohaterowie. Glen ur. 21 kwietnia 1970 w Dublinie, Marketa ur. 28 lutego 1988 w Czechach. On znany jako wokalista The Frames, o którym niżej, wystąpił też w uznanym filmie The Commitments z 1991 r. Poznał ją na jednym ze swoich koncertów. W 2008 dostali Oscara za najlepszą oryginalną piosenkę filmową (za Falling Slowly). TUTAJ można obejrzeć zabawną sytuację z Oscarowego przemówienia. "Wow, that guy is so arogant"
Powstali w Dublinie w 1990 roku. Indie rock z domieszką "bardowego" folku. Skład się kilka razy zmieniał, jedynie założyciel Glen Hansard stanowił trzon zespołu, reszta to - podobnie jak on - niegdysiejsi uliczni grajkowie. Przez pewien czas na perkusji grał Graham Hopkins znany m.in. z Therapy? Bono z U2 w wywiadach przyznaje że The Frames to jego ulubiony zespół. W 2007 supportowali w trasie Boba Dylana.
Dyskografia:
* Another Love Song (1991)
* Fitzcarraldo (1995)
* Dance the Devil (1999)
* For the Birds (2001)
* Breadcrumb Trail (2002) (live)
* Set List (2003) (live)
* Burn the Maps (2004)
* The Cost (2006)
A tu ciekawostka - zajebista scena z kultowego Pulp Fiction, w której Trudy (siostra dilera) ma na sobie t-shirta The Frames widac to najlepiej w 8:57.
Najwspanialszy koncert mojego życia. Tyle w sumie powinno wystarczyc, bo każda próba opisu tego magicznego wydarzenia tylko mu umniejsza wspaniałości Mieliście kiedykolwiek nieustanne dwugodzinne ciarki na twarzy i całym ciele? Myślę że nawet na tych co nie znają ich twórczości koncert zrobiłby wrażenie. Zagrali utwory z obu projektów oraz dwa z reperturau The Frames, kilka razy cały zespół wychodził i zostawali sami Glen lub Marketa. W piosence "Feeling The Pull" gitarzysta Rob Bochnik zaśpiewał refren "Wrocławskiej piosenki" (2:20). Okazało się że jego rodzice są Polakami (sam jest z Chicago). Glen ze swoją legendarną już popękaną gitarą zadziwiał autentycznością, widoczną pasją i perfekcyjnym głosem - nie zanotowałem nawet najmniejszego fałszu! Jak on to robi?!? Podczas jego wykonania "Leave" jestem pewien że nie było spośród ponad 500 osób na sali ani jednej nie zalewającej się łzami (jego krzyk od 1:30!). To jeszcze nic. Na sam koniec wyszedł na krawędź sceny i śpiewał i grał kompletnie bez prądu!! I było go słychac tak dobrze jak z mikrofonem! Potęga! A potem wrócił cały zespół i wszyscy dalej dosłownie unplugged! Ała... Wszystko widziałem jak na dłoni bo miałem miejsce na balkonie - Sala Koncertowa Radia Wrocław robiła duże wrażenie w połączeniu z efektownym choc oszczędnym oświetleniem.
Po koncercie czekaliśmy dłuugo (aż zostaliśmy niemal sami) na autografy, ale wyszedł tylko wspomniany gitarzysta Rob, który zaniósł płyty do podpisu. Trochę szkoda że Glen i Marketa nie wyszli do zdjęc.
Teraz smutne info - 19 sierpnia podczas koncertu w Stanach (Saratoga, California) z dachu budynku rzucił się 32-letni mężczyzna. Spadł na scenę tuż obok Glena i zginął na miejscu. Pełne info tutaj: http://www.mtv.com/news/a...ll_season.jhtml
Last.fm: nattem
Numer buta: 39
Ulubiony muzyk: Akerfeldt/vanGiersbergen
Wiek: 33 Dołączyła: 16 Mar 2009 Posty: 2927 Skąd: Kętrzyn/Gdańsk
Wysłany: 2010-10-26, 09:29
Earanil napisał/a:
Teraz smutne info - 19 sierpnia podczas koncertu w Stanach (Saratoga, California) z dachu budynku rzucił się 32-letni mężczyzna. Spadł na scenę tuż obok Glena i zginął na miejscu. Pełne info tutaj: http://www.mtv.com/news/a...ll_season.jhtml
Yyyy... chore... współczuję kapeli, taki wypadek na koncercie to pewnie nic miłego..
Woah! The Frames słucha się bardzo przyjemnie! Problem w tym, że kolo w teledysku do Revelate przypomina tego z Happysadu Ale muzyka jest w porządku, dużo energii (i to nie takiej Arctic Monkeysowej).
_________________ kaco321 > lvl up > kaco > lvl up > The kaco > lvl down > kaco > lvl up > The Kaco
Dobrze by było chronologicznie, ale pierwszy album może jeszcze trochę odpychac brzmieniem i produkcją typową dla początku lat 90-tych, kompozycje też jeszcze trochę bez tego "czegoś", druga to dla wielu najlepsza ich płyta, ale moja ulubiona (albo chociaż "jedna z") to trzecia "Dance the Devil" - świetnie się jej słucha, a jeśli proporcje pół na pół gitar elektrycznych i akustycznych Ci nie przeszkadzają to polecam od niej zacząc i dalej już po kolei nie spuszczają z tonu
Hmhm, Pixies nigdy nie słuchałem (trza nadrobic, wiem), za to Kim Deal znam doskonale z The Breeders, które też gdzieś tam podobnie sobie pobrzmiewa jak w "Revelate".
Wrzucam przy okazji inny ich zabawny, plastelinowy klip szczególnie tyłek w 2:26
tak! a zajebongo to bardzo dobre słowo! podoba mi się bardzo
a kawałek Fake przekonał mnie ostatecznie. robię sobie przerwę z tym czego słuchałem i zamawiam już płytę burn the maps. czy jak się ona nazywała... cholernie ciężko to znaleźć tak btw. miałem 3 podejścia. Albercie! jak mi wejdzie to Cię odwiedzę z płytami
co do przypierdolu to faktycznie nie ma masakry. ale jakoś melodyką mnie przykuwa. czy brzmi pixiesowo? w sumie conieco może tak, ale jakbyście o tym nie wspomnieli to bym tego nie skojarzył
_________________ - ale ja jestem wyjątkowy!
- tak! jesteś wyjątkowo chujowy!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum