Wróciłem, i wcale nie leżałem na żadnym przyległym terenie :P:P Generalnie było zajebiście choć rozczarowały mnie koncerty Lao Che i Armii. Oba zespoły skupiły się głównie na graniu utwórów ze swoich najnowszych płyt, co mnie osobiście strasznie wkrzyło. Zrobiło się strasznie monotematycznie Do tego Lao Che zrobiło z Czerniakowa piosenkę do kotleta, chcieli zagrać szybko i z polotem, zdecydowanie odwrotnie niż na płycie a wyszła im sraka ani tak ani tak. Czułem się jak bym słuchał coverów Kaczmarskiego w wykonaniu Habakuka. Cały utwór przez to zatracił swój sens Co do plusów, to zajebisty koncert dał Biohazard. Shienfeld załapał super kontakt z publiką i dali czadu. Nalepszy koncert na cały festiwalu ! ! ! Podobał mi się też, koncert Paradisów, choć raczej nie zachwycił, zagrali na dobrym poziomie ale bez fajerwerków. Wkurzyło mnie za to, potraktowanie KSU, legendy Polskiego punkrocka jak jakiś gówniarzy. Zagrali jako pierwsi, nawet przed zespołami konkursowymi no ja pierdole ale żenada. Mieli w dodatku jakieś 40min na występ i tylko dzięki publice zagrali dłużej, bo kiedy wyszli porowadzący i chcieli zapowiedzieć następny zespół, wszyscy zaczeli skandować KSU i robili to tak długo aż tamci nie zeszli ze sceny i nie pozwolili grać KSU Kapitanie Żbeak a ty byłeś na cały festiwalu, może gdzieś razem popijaliśmy sobie jakiegoś browarka nie wiedząc o tym ?
Grali na przykład Hallowed Land (nakręciłam nawet chujowy filmik, zaraz wrzuce na ju tuba ), As I die, Forever Failure, One Second, Eternal, Ash & Debris, Never for the damned, The Enemy, Say just words, Requiem... Fajnie że było dużo kawalków z ostatniej płyty. O wrażeniach napisze później
_________________ Practice safe sex - go fuck yourself.
Prawdziwa lipa wyszła ale jak sobie przypomniam to nawet doberałaś bo miałem 2s połączenie, ale to pewnie odruch bezwarunkowy był, musiałś być, nieźle zmęczona... będzie się trzeba umowić na jakiś inny koncert...
Byłem, cały na niemal całym festiwalu Bądź co bądź całego koncertu Myslovitz drugi raz w swoim życiu bym nie zdzierżył.
Co do KSU - legenda nie legenda: ich występ był imho jednym z najsłabszych z tego festiwalu. Za to bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło Biohazard, De Press (chociaż zabrakło "Wróc na orawe" i "Groj Skrzypko Groj", Oddział Zamknięty (ach! szkoda, że nie dało rady zostać na całym - trzeba było szybciuśko wracać, żeby zdążyć na Dropkick Murphys w Progresji ), Oceansize. Bez wątpienia jednym z najjaśniejszych punktów festiwalu był… Voo Voo & Haydamaki Masa energii, pomimo tego że nie czuć jej prawie wcale na płycie.
Lekko zawiedli mnie Kwasy. Bardzo dobrze wypadły kawałki Zeppelinów, zarówno z gośćmi jak i bez nich. Jednak czuć było rutynę, bez jakiegoś polotu to było. Najsłabszy gig Kwasów, na jakim dane być mi było.
Rozczarowały mnie też wyniki konkursów. Zupełne pominięcie Popečitelji, jako jednego z bardziej wyróżniających się bandów, oczywista decyzja publiczności ws przyznania nagrody publiczności (Polski zespół, nawet znany to trzeba zagłosować, a co! Pfff!). Za to bardzo zasłużona nagroda dla Blakfish. Chociaż przyznam, że ich pierwszy występ zmęczył mnie niemiłosiernie to drugi słuchałem już z większym entuzjazmem.
Ogólnie bardzo pozytywny wypad Mogłaby być pogoda lepsza, acz na koncertach była jeszcze akceptowalna
Wiek: 37 Dołączył: 27 Lut 2009 Posty: 2594 Skąd: Prosto z nieba !
Wysłany: 2009-07-14, 18:48
kapitan żbeak napisał/a:
Lekko zawiedli mnie Kwasy. Bardzo dobrze wypadły kawałki Zeppelinów, zarówno z gośćmi jak i bez nich. Jednak czuć było rutynę, bez jakiegoś polotu to było. Najsłabszy gig Kwasów, na jakim dane być mi było.
Lekko zawiedli mnie Kwasy. Bardzo dobrze wypadły kawałki Zeppelinów, zarówno z gośćmi jak i bez nich. Jednak czuć było rutynę, bez jakiegoś polotu to było. Najsłabszy gig Kwasów, na jakim dane być mi było.
Jak wypadł nowy gitarowiec
Powiem, że to mój pierwszy koncert z Jankielem. Moim zdaniem bardzo godnie zastępuje miejsce Olka (może złe sformułowanie, bo Jankiel jest pełnoprawnym członkiem Kwachów). Jednak dziwnie (a przynajmniej mi) się go słucha w partiach śpiewanych przez Ola. Ale w starszych, Litzowych wałkach radzi sobie bardzo dobrze
Co do KSU - legenda nie legenda: ich występ był imho jednym z najsłabszych z tego festiwalu.
Jak to nie lęgedna ? co do samego występu to duży wpływ na to jak zagrali miało smieszne ograniczenie czasowe i to, że grali jako pierwsi a wiadomo, że jak się w biały dzień o 17 rozgrzewa publikę to nigdy łatwo nie jest, chociaż i tak moim zdaniem wypadli całkiem przyzwoicie. Na pewno nie było to najgorszy koncert, już zdecydowanie gorzej wypadł Myslovitz czy Blackfish z wokalistą skaczący po scenie jak by wypił 10 red buli i w co 2zdaniu używającego słowa motherfucker tudzież fuck, nie mam pojęcia dlaczego wygrali, bo muzycznie też rewelacji nie było ! ! !
oczywiście, że nie był najgorszy. ale w porównaniu z innymi koncertami to wg mojej opinii był jeden ze słabszych gigów.
a Myslovitz z premedytacją olałem.
Co do Blakfish - przyznaję, że pierwszy występ mnie zmęczył, ale drugi już mi się podobał. A jak przesłuchałem ich myspace to twierdzę, że słusznie wygrali bo jest to muzyczna rewelacja (wskaż mi zespół, który gra tak samo jak oni - albo zespół, który kserują). Zrobili szoł i byli jednymi z najbardziej oryginalnych bandów. Węgierski Vian to była podobna bajka, tylko spokojniejsza, bez darcia się. I co do angielskich "fuck", "motherfucker". W Najjaśniejszej bardzo wiele osób używa "kurwa" jako przecinka i jest dobrze, więc nie widzę związku Gdyby nie bluzgali to obraz i odbiór ich, jako zespół byłby niekompletny.
Jesli o mnie chodzi to wyjazd był mega spontanem bo już w tamtym tygodniu z niego zrezygnowałam. Ale w piątek kumpela do mnie napisała czy mi się nie odechciało bo ma plan Mnie by sie miało kurde odechcieć? Zwykle jak ktoś rzuci hasło: jedziemy! to jedziemy Najlepsze było jak wrociłam o 22.30 do domu z roboty i powiedziałam mamie: "wiesz co, jutro sobie jadę na drugi koniec Polski" Nawet nie była specjalnie zdziwiona i jeszcze mnie rano grzecznie obudziła. Miałam troche dylemat czy warto jest się tłuc tyle czasu pociągiem tylko na jeden dzień, ale musiałam zobaczyć Paradise Lost. Poza tym chciałam się wyrwać z domu chociaż na tak krótko, bo już świrowałam tu. Sama jazda pociągiem to dla mnie przyjemność, większość czasu przestałam w oknie, rozwiane włosy, mp3 na uszach i ten smak wolności, ach póżniej przesiadka w Wawie. W pociągu do Kętrzyna nie było w ogóle miejsca, więc udałyśmy się z kumpelą do... rowerowni. Ludzie się cisnęli na korytarzach a my się wygodnie rozjebałysmy na podłodze i git majonez Na miejscu poznałyśmy dwóch gości którzy jechali z Sosnowca również specjalnie dla Paradise Lost. Podczepiłysmy się pod nich i właściwie cały sobotni fest razem spędziliśmy. I miał nam kto pilnowac plecaków kiedy my wyczyniałyśmy dzikie tańce pod sceną Szczególnie na Oddziale Zamkniętym - naprawde magiczny koncert. Myslovitz trochę mnie znudził, ale i tak było lepiej niż to pitu pitu na Juwenaliach w Lublinie. Na Ksu niestety nie zdązyłam, jak szłysmy w stronę placu wszyscy szli w przeciwną stronę by zrobić napad na Biedronkę
De Press dali fajny koncert, chociaż publika była strasznie sztywna. Na zespoły konkursowe jakoś nawet nie zwróciłam uwagi, piliśmy sobie piwo wtedy i nie wiem w sumie kto jak grał. W kazdym razie nic nie przykuło mojej uwagi. Czekałam tylko na gwiazdę wieczoru - Paradajsów. Koncert opiszę krótko - ogień z dupy! I setlista była po prostu wspaniała. Zagrali chyba wszystko co chciałam usłyszeć poza "Your own reality". Ale z In requiem i tak było dużo kawałków wiec nie narzekam. No i grali dłuzej niż zapowiadaną godzinę i 10 minut. Szyja po tym koncercie do tej pory jeszcze trochę mnie boli. Ech, warto było jechac 8 godzin, zeby przezyć tą jedną godzinę z hakiem z Paradajsami.... Okropnie żałuję tylko, ze nie było tam ze mna mojego faceta, przez to ten koncert dużo stracił...
Kiedy koncerty się kończyły już jasno się zrobiło. Po 4 miałysmy autobus do Kętrzyna i tam czekałyśmy kilka godzin na pociąg do Wawy. Natta, mieszkasz w naprawdę cudownym miejscu Ludzie których tam spotkałyśmy byli wspaniali, zupełnie inna mentalność niż na lubelszczyźnie. Najmilej będziemy wspominać takiego pana Mariana i jego bar z kebabem i innymi rożnościami. Powiedział że czeka tu na nas za rok. Hehe, jak dożyję z pewnością przyjadę
_________________ Practice safe sex - go fuck yourself.
o do samego występu to duży wpływ na to jak zagrali miało smieszne ograniczenie czasowe i to, że grali jako pierwsi a wiadomo, że jak się w biały dzień o 17 rozgrzewa publikę to nigdy łatwo nie jest
Kapela z takim stażem i zapleczem powinna umieć rozgrzać publikę nawet o 8mej rano
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum