• Profil • Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości • Zaloguj
Rock Room - Forum fanów muzyki gitarowej Strona Główna
• FAQ  • Szukaj • Użytkownicy • Grupy • Rejestracja • Zaloguj


Poprzedni temat «» Następny temat
Przystanek Woodstock 2011
Autor Wiadomość
semako 
SPOOOOOKY!


Last.fm: jogojog
Numer buta: 46
Ulubiony muzyk: Cash i Yorke
Wiek: 38
Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 5642
Skąd: planet earth
Wysłany: 2011-04-29, 11:59   

Pijany Albert <3
Pijana Kiwi <3 <3 <3 (choć jeszcze nie widziałem więc sobie tylko wyobrażam)

ale i tak nic nie przebije pijanej Wery <3 <3 <3 <3 <3 ostatnio jak spotkałem pijaną Werę, to siedzieliśmy w samochodzie do 4 rano i prześpiewaliśmy wyrywkowo całą dyskografię Rammsteina! whoa!

Chociaż w sumie to nic nie przebije pijanego mnie. I chyba pijanej Ziutki - jej to sobie nawet nie wyobrażam... Ale przedwczoraj się umówiliśmy że się spotkamy tylko po to żeby się najebać. I ja ujrzę ją pijaną i ona mnie ;) hahah już 4 lata na to czekam!
_________________
- ale ja jestem wyjątkowy!
- tak! jesteś wyjątkowo chujowy!
 
 
 
REKLAMA 
kiwjość

Last.fm: jogojog
Numer buta: 46
Ulubiony muzyk: Cash i Yorke
Dołączyła: 25 Maj 2009
Posty: 850
Wysłany: 2011-04-29, 12:29   

_________________

 
 
 
arbukiwi 
kiwjość


Last.fm: InfantylnaJa
Numer buta: 37
Ulubiony muzyk: Neal Morse :D
Wiek: 35
Dołączyła: 25 Maj 2009
Posty: 850
Skąd: Gorzówek
Wysłany: 2011-04-29, 12:29   

semako napisał/a:
hahah już 4 lata na to czekam!


Brzmi jak wstęp do jakiejś niecnej przygody;)
_________________

 
 
 
Weronika 
sasassa


Last.fm: YamnikOvDarknes
Numer buta: 39
Ulubiony muzyk: Lisa Gerrard
Wiek: 30
Dołączyła: 07 Mar 2009
Posty: 2102
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2011-04-29, 12:54   

anoo, pierwszej nocy! potem 3 dni chodziło się zygzakiem. pamiętam jak wtedy raczyłeś mnie opowieściami o sraczce <3
_________________
The paparazzi follows me every day in my life
I am like Princess Diana except I am alive
Ostatnio zmieniony przez Weronika 2011-04-29, 12:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Natta 
mommy


Last.fm: nattem
Numer buta: 39
Ulubiony muzyk: Akerfeldt/vanGiersbergen
Wiek: 33
Dołączyła: 16 Mar 2009
Posty: 2927
Skąd: Kętrzyn/Gdańsk
Wysłany: 2011-04-29, 12:57   

Jogi! Ziutę pozdrów! :DD
_________________


 
 
 
semako 
SPOOOOOKY!


Last.fm: jogojog
Numer buta: 46
Ulubiony muzyk: Cash i Yorke
Wiek: 38
Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 5642
Skąd: planet earth
Wysłany: 2011-04-29, 13:01   

Właśnie Natalia - wspominaliśmy wizytę nad morzem i wspominaliśmy odwiedzenie Ciebie ;) i Ziuta pozdrawiała ;)
Kiwi - to chyba nie jest wstęp do żadnej przygody. Chyba że po alkoholu np stanę się magiem ratującym świat :D

Wera! Zygzak i niezapomniane cytaty "Dali ci piwo? Tobie? jakim kurwa prawem!?!?!" i mina Mielonki :D LOLOLOL
_________________
- ale ja jestem wyjątkowy!
- tak! jesteś wyjątkowo chujowy!
 
 
 
jaha 


Wiek: 34
Dołączyła: 07 Kwi 2009
Posty: 1867
Skąd: Kamienice:))
Wysłany: 2011-04-29, 19:55   

Tyrytryrtyrtry. Picie jest niedobre. Alkoholiki. :P
:chrust:i:pätyk: :chrust:i:pätyk:
_________________
:chrust:i:pätyk:
 
 
 
Dymitr 
BANNED

Wiek: 37
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 2594
Skąd: Prosto z nieba !
Wysłany: 2011-08-08, 10:08   

Na wooda dotarłem w czwartek wieczorem. Było ciepło, ale nie jakoś strasznie. Problemem byl tylko unoszący się kurz. na szczęście spadł mały deszczyk i naprawił sytuację na cały woodstock.
Od razu poczułem ten znajomy zapach - woodstock zawsze pachnie nieco jak stajnia :)
Z przystanku odebrał mnie Jogi. pomógł mi taszczyć torbę i rozbić namiot, do którego go zresztą potem przygarnąłem :)
Po wdrapaniu się na górę (bo drużyna rozbita była z obozowiskiem za górami za lasami)
Ktoś mi się nagle rzucił od tyłu na szyję. Kiedy już myślałem,że po mnie, okazało się,że to Ania z Kaśką.
Poszliśmy wszyscy do obozu. Miejscówka na początku wydawała mi się straszna ! Szlo się gdzieś daleko, po ciemku, między płotami w jakieś krzaki do pasa i w nich trzeba było rozbić namiot. Jak się potem okazało miejsce te było zbawieniem ! Nie dość,że nie dochodził tam kurz, to jeszcze było w cieniu, z dala od hałasu, więc i wyspać się było spokojnie można. No i jak zjechało się tyle ludzi (sprzedano ponad 700 tys. biletów pkp, a nie wiadomo ile osób przyjechało pksem, samochodami,czy motorami) to namioty w bardziej centralnych miejscach równie dobrze możnabyloby rozbić na środku ruchliwego deptaka.

Atmosfera woodstocku cudowna ! Tam totalnie wszystko można i nic nie trzeba ! Wypocząłem jak nie wiem co! Upatrzyliśmy sobie miejsce na górce z widokiem na scenę - wiał tam przyjemny wiaterek i można było siedzieć i się gapić! A widok to był nie ladaco !

W końcu poznałem Finna i Kiwi (bo Anię i Joga już poznawałem). Bawiłem się z nimi wszystkimi rewelacyjnie ! Normalnie jak ze starymi przyjaciółmi ! ( A nawet lepiej, bo starzy przyjaciele mnie wyrolowali i z 10 osób nie przyjechał nikt - dobiłem się z i do lublina sam). Ania tyle się wycmokała i wyprzytulala z Jogim, że zaczynalem się obawiać,ze jakiegoś szoku endorfinowego dostaną :P

Jogi genialny gość ! Człowiek tak niesamowicie zabawny i serdeczny,że aż się samoistnie człowiek w jego towarzystwie uśmiecha.
Angie szałowa laska ! Bardzo sympatyczna i towarzyska ! Te plotki,że jest aspołeczna i w depresji to spisek !
Finn najbardziej pojechany doktorant na świecie ! Widać było ,że rozumie woodstock i woodstock jego rozumie :) Uchlany, wyluzowany, błotem umazany.
Z kiwi malo czasu spędziliśmy, ale dala mi lizaka, więc duzy plis.
Sithena też się raz pojawiła...aaaaale młodziutka dziewczynka !
No i była jeszce z nami kaśka, kolerzanka Ani (ciągle spała) i Dr.Sanchez. Ale o nich Wam nie będę opowiadał !
Aha..przez chwile myśleliśmy,że widzimy theriona. Był tam taki nieduży pucułowaty brodaty chłopaczek, równe 175 cm, ale w ogóle nie narzekał i się uśmiechał, więc sprawa się wyjaśniła,że to jednak nie on.

Koncerty też przyzwoite. Szał był na helloween i , o dziwo na Zebrahead ,którzy potrafili porwać tłum, m.in. składając dłonie wskazujący do wskazującego i kciuk do kciuka i krzycząc "cipka" !

Resztę wam opisze ktoś inny, bo ja niestety muszę się już do pracy wziąć. ;]
_________________

 
 
 
jaha 


Wiek: 34
Dołączyła: 07 Kwi 2009
Posty: 1867
Skąd: Kamienice:))
Wysłany: 2011-08-08, 12:13   

Dymitr !! Mnie też poznałeś i zapomniałeś o mnie :'(

Hmm.. Ja na Woodstock dojechałam w piątek po południu (w czwartek bowiem wróciłam dopiero z Niemiec).
Na woodstock przyjechałam w bardzo złym stanie psychicznym i co rusz płakałam, co nie było dla mnie zbyt fajną sprawą. Emocje wzięły górę.
Piątkowy koncert Halloween był fenomenalny - koleś ma boski głos !! (ahhh). Ze względu jednak na moje nie za dobre samopoczucie pod koniec koncertu zwinęłam się spać. Poza tym byłam wykończona bo nie miałam chwili na odespanie Niemiec.
Sobota była już lepsza. Przecież nie można cały czas psuć sobie i innym humoru.
Właściwie dzięki osobom, które były woodstock nabrał wspaniałych kolorów. Cieszę się strasznie, że mogłam poznać Angie, Kiwi, Finna, Dymitra, Doktora.. ;) Na prawdę. Długo czekałam na poznanie choć części forumowiczów. Było wspaniale - dziękuję.
Jeśli chodzi o sobotnie koncerty..
Arka Noego - koncert zajebisty.
Enej - jestem zauroczona, ba !! Zachwycona ich koncertem !!
Gentelman - zagrali całkiem fajnie ;) choć część koncertu "przejadłam" z Finnem, Kornikiem i Doktorem ;)
No i później The Prodigy !! !! !! AAAAAAA !! !! !! !! Koncert przecudowny !! Byłam w szoku, patrząc na to wszystko (szczególnie gdy Doktor wziął mnie "na barana") i moglam zobaczyć wszystko z góry !! Było fenomenalnie !!
No i Łąki Łan - szkoda, że starsznie chciało mi się spać i byłam wykończona bo koncert był zajebisty a tak chyba po 4 utworze musiałam się zwinąć. Poszliśmy z Finnem na górkę, popatrzeć na wszystko z góry - było przepięknie. Niestety prawie zasypiałam i pod koniec poszlo się już do namiotu do spania..
Powrót był jaki był - ciasno, duszno i śmierdząco - choć ja siedziałam w pociągu w eleganckim przedziale !! :) (problemem był tylko brak możliwości póścia na siku) przeżyłam. ;)
Reszte niech inni opowiedzą ;)
Dziękuję :>
:chrust:i:pätyk: :chrust:i:pätyk: :chrust:i:pätyk: :chrust:i:pätyk: :chrust:i:pätyk: :chrust:i:pätyk: :chrust:i:pätyk: :chrust:i:pätyk: :chrust:i:pätyk: :chrust:i:pätyk: :chrust:i:pätyk: :chrust:i:pätyk: :chrust:i:pätyk: :chrust:i:pätyk: :chrust:i:pätyk:
_________________
:chrust:i:pätyk:
 
 
 
Dymitr 
BANNED

Wiek: 37
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 2594
Skąd: Prosto z nieba !
Wysłany: 2011-08-08, 12:56   

jaha napisał/a:
Dymitr !!


Jaaaa Cię...zapomniałem o Jasieńce !! Przepraszam, niewyspany jestem ! Jasieńka była najlepsza i superancka !
_________________

 
 
 
semako 
SPOOOOOKY!


Last.fm: jogojog
Numer buta: 46
Ulubiony muzyk: Cash i Yorke
Wiek: 38
Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 5642
Skąd: planet earth
Wysłany: 2011-08-08, 13:52   

Dymitr napisał/a:
Ania tyle się wycmokała i wyprzytulala z Jogim, że zaczynalem się obawiać,ze jakiegoś szoku endorfinowego dostaną :P

nadal nie mam pojęcia co się dzieje :O :DD :DD :DD to szok endorfinowy tak?


moje spostrzeżenia osobowe (w kolejności pojawiania się ludziów):

- Kazu (i pre-obóz - Marta, Kuba, Kamila, Zakk, Patrycja) byli tam jeszcze przede mną. byłem pierwszy z RRowiczów, wcześniej był właśnie tylko Kazu (znajomy sprzed roku) i jego ekipa. Strasznie mili, strasznie fajni, pogadaliśmy posiedzieliśmy i się pobawiliśmy trochę, ogólnie zajebiści ludzie, mam nadzieję że znajdę z nimi kontakt!

- Finn! Finn pojawił się około 18 w środę, zaprowadziłem go do obozu który zrobił na nim niemałe wrażenie ("jogu, nie będę owijał w bawełnę - tu jest po prostu chujowo") no ale później się najadł i uznał że jakoś przeżyjemy - pod koniec byliśmy wszyscy zadowoleni. Z Finnem spędziliśmy cały dzionek (no i noc mrrr) obgadaliśmy wszystko co mięliśmy obgadać, strasznie zajebiście! Finn to jest koleś! Znałem go już wcześniej dość blisko, więc żadnego szoku nie doznałem ;) kocham chłopoka!

- w czwartek rano wpadły Ania z Kasią były jakoś po 7. Ja nie mogłem spać już od 5:30 i łaziłem po polu, bo mi się wkręciło że mają być po 6tej... no ale dzięki temu spotkałem znajomych z pociągu :D no i w końcu jakoś po 7:30 pojawiły się Ania z Kasią, widok zaiste przeuroczy! były zadowolone z naszego miejsca co nas zdziwiło... Później działo się bardzo dużo i w sumie zgubiłem się... ale było najlepiej na świecie, albo i jeszcze lepiej. Niewiadomo :O

- około 13 - 14 pojawił się niejaki Doktor Sanchez - nie znacie go, ale i tak muszę napisać bo strasznie go lubię! znamy się już jakieś 2 lata i w końcu się poznaliśmy :DD San rozwalił kosmos, stworzyliśmy całkiem zbitą ekipę, najwięcej profitów z obecności Doktora wyciągnęła chyba noszona przez niego Jaha ;) Suuuper koleś!

- no i pod wieczór pojawił się Dymitr rozbiliśmy się ładnie, i poszliśmy na górkę, później na koncerty no i Dymitr był kolejnym kolesiem z którym spałem <3 W ogóle Dymitr przypomina mi strasznie mojego kuzyna pewnego - wszystkim! dosłownie! śmiechem, humorem, sposobem mówienia... rozbawił mnie kilkukrotnie dosłownie do łez (BRRRRRR UEBADE BOMBA!, Great Succes! Prooooszę Paaaaniii! :D ) Dymitr! Love!

- na końcu przyjechała Jasieńka z Kornikiem - naszym starym ziomalem z Ostrowa, z Liceum i w ogóle. Jaśka chyba z miejsca pożarła całą uwagę Finna i Doktora, którzy od tej pory zwali się jej bodygardami. jestem im cholernie wdzięczni, bo przegonili jaśkowy zły humor gdzieś daleeeeko! tak daleko że Jaha o nim zapomniała totalnie ;) ja się starałem jak nie wiem co, ale nie udało mi się to nawet w 1/10 tak bardzo jak Panom F. i S. :DD troszkę się o Jaśkę namartwiłem w tłokach i takich tam i w ogóle bo jestem chyba nadopiekuńczy i w ogóle, ale wyszło pięknie wszystko. cieszę się że miałem siostrę na woodzie! nooo!

- Kiwi wraz z rodzeństwem. Strasznie podobna do siostry, trochę niepodobna do brata (no ale nie każde rodzeństwo jest tak podobne jak ja i Jaha no nie? :DD ) Wszyscy niesamowicie fajni! Kiwi po cytrynówce wierci dziury w kosmosie :D do tego ma super lizaki, no bo jak ktoś jest super to wszystko ma super! Troszkę za mało czasu tam z Kiwi posiedziałem, no ale czoek się pżeeż nie rozdwoi no nie? :DD

- Sithena pojawiła się tylko na kilka chwil, posiedzieliśmy sobie w namiocie w 5kę, bo lać zaczęło akurat (jedyny deszcz woodstocku - 20 minut. Zła kobieta, namawiała na alkohol :D :D :D ;)

- osoby niesklasyfikowane: Michał i Ania moi podopieczni, którzy zrobili wielki sztandar naszego obozu - ROSKOSZNIE, później wzięliśmy baniak farby i cali się pomalowaliśmy - tzn oni cali - ręce nogi plecy brzuchy twarze... ja zatrzymałem się tylko na twarzy. Zajebiści i mocarni! tęsknię za nimi! Maciek i Aśka poznani w pociągu na wooda - strasznie fajni ludzie! na prawdę świetnie się z nimi gadało! bardzo ich lubię! Masakra!



ej! dużo tu jeszcze ludzi trza wpisać ale teraz mam kocioł w bani i nadal nie ogarniam jakoś tak...
_________________
- ale ja jestem wyjątkowy!
- tak! jesteś wyjątkowo chujowy!
 
 
 
The Kaco


Numer buta: 46
Ulubiony muzyk: Greg Sage
Wiek: 25
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 2352
Ostrzeżeń:
 2/4/7
Wysłany: 2011-08-10, 14:49   

Dżiz Krajz... normalnie jak w Kryminologii Hołysta. Narkotyzowanie, klej, seks, szatanizm.
_________________
kaco321 > lvl up > kaco > lvl up > The kaco > lvl down :( > kaco > lvl up > The Kaco
Ostatnio zmieniony przez The Kaco 2011-08-10, 14:51, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Fnord 
Rycerz mieczy


Last.fm: Disorder1982
Numer buta: 41
Ulubiony muzyk: M. J. Keenan / Jon Crosby
Wiek: 41
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 1159
Skąd: Z kręgu szóstego
Wysłany: 2011-08-10, 22:52   

Halo cześć i czołem, pytacie skąd się wziąłem? :) Wpadam na chwilę, żeby zdać relację z tegorocznego Woodstocku.

Początek mojej podróży to środa rano, godzina 9:02 na stacji Warszawa Gdańska, gdzie wbiłem się w jeden z dwóch pociągów jadących na Woodstock (drugi wyjeżdżał o 11:48 z Warszawy Wschodniej). Było dość pusto, bez problemu znalazłem miejsce siedzące i praktycznie od razu skumplowałem się ze sporą ekipą zmierzającą na Najpiękniejszy Festiwal Świata. Zaraz okazało się też, że jeden z moich kompanów miał urodziny, więc szybko polało się sporo wódki. Niestety przed wyjazdem nie jadłem nic mniej więcej od 16 we wtorek i, wstyd się przyznać, alko mnie zmogło. Kiedy pociąg stał na stacji w (chyba) Kutnie, ja przez otwarte okno puszczałem pawia na peron, a potem zasnąłem na jakieś 4 godziny. Na pole trafiłem około 19. Jogi, swój chłop, zaraz zaprowadził mnie do obozu, na widok którego w pierwszej chwili ogarnęła mnie zgroza. Na górce, daleko od dosłownie wszystkiego, pośród jakichś krzaków, tragedia. Później jednak, po szybkim posiłku i głębszym rekonesansie okolic uznałem, że nie jest źle - droga do gastronomii była krótsza niż się początkowo wydawało (a stamtąd to już rzut granatem pod dużą scenę), a zaraz obok mieliśmy scenę folkową i ASP. W zasadzie całą środę spędziłem w towarzystwie Jogiego, który też przekimał się w moim namiocie zanim nie dojechała reszta towarzystwa z większymi namiotami.

Czwartek na dobre rozpoczął się, kiedy dojechały Angie, Kasia i Doktor Sanchez. Poznaliśmy się, pogadaliśmy, a potem poszliśmy potaplać się w błocie (bez Sancheza, który przyjął na siebie rolę fotoreportera), w którym też zastało nas oficjalne otwarcie festiwalu. Siedząc pod grzybkiem słuchaliśmy przemówienia Jurka, oglądaliśmy pokaz lotniczy Iskier, które białym i czerwonym dymem malowały na niebie polską flagę, serduszko, etc. Ledwo odleciały, a już na niebie pojawiły się dwa F-16, które dość nisko przeleciały nad woodstockowym polem, czyniąc taki huk, że dało się go odczuć nawet w trzewiach. Później ruszyliśmy pod krany, bo mycia nie dało się już dłużej odkładać :) Z ciekawostek, po drodze stało mnóstwo ludzi z karteczkami "FREE HUGS", z czego radośnie skorzystaliśmy, cali uflogani błotem :) Jeśli chodzi o koncerty, w czwartek załapałem się na końcówkę Kumka Olik, którego wcześniej nic a nic nie słuchałem. Dupy nie urwało i ma bardzo irytującego wokalistę. Później poszedłem na górkę spotkać Dymitra i razem z nim, Jogim, Angie i Kasią wysłuchaliśmy z oddali Heaven Shall Burn które nie podeszło mi zupełnie. Zebrahead – zajebiste! Niesamowita energia i pocieszna obsceniczność spowodowała, że po raz pierwszy pod względem muzycznym poczułem magię Woodstocku. Kapela może nie do słuchania w domu, ale na festiwal – jak znalazł. Jako jedyny z ekipy zostałem na koncercie H-Blockx, bo reszta poszła oglądać projekcję Pulp Fiction. Niech żałują, bo nic nie zobaczyli, a ja na Niemcach bawiłem się przezajebiście! Jak dla mnie chłopaki dali jeden z najlepszych koncertów na tegorocznej edycji Wooda. Skindred był spoko, ale mnie nie porwał. Wróciłem do obozu i poszedłem spać.

W piątek… W piątek to nie bardzo wiem co się działo do rozpoczęcia pierwszych koncertów. Po prostu snuliśmy się wszyscy po okolicy, szukając odrobiny cienia. Luxtorpedę (fajna kapela) zaliczyłem wraz z Sanchezem, bez większych emocji posłuchaliśmy Black Jacka, a potem przemokliśmy do suchej nitki, kiedy dorwała nas chwilowa, acz potężna ulewa. Uciekaliśmy do obozu prawie brodząc po kostki w rozmokniętej glinie. Ludzie wywracali się na nieprzewidzianym błocie i kiedy wstawali, wyglądali już jak potwory z bagien. Jakoś bez wywrotki dotarliśmy do obozu, pochowaliśmy co się dało przed deszczem, a później nastąpił festiwal prawdziwej głupawy. Widzicie, mieliśmy sąsiadów, którzy rozbili się w takiej kotlince. Kiedy zaczęło lać, kotlinka zamieniła się w breję. Ludzie wylewali wodę z namiotów garnkami i brodzili w jednym wielkim grzęzawisku. Ściany kotlinki były dość strome i jak rozmokły, to było im nawet ciężko z niej wyjść. W końcu zaczęły się sceny jak z japońskich teleturniejów – zjazdy po błocie na pontonie, na karimatach, na tyłkach, wyścigi pod górkę (które kończyły się mokrym plaśnięciem i zjazdem w dół). Jak im się znudziło, chyba dotarła do nich powaga sytuacji i się uspokoili :) Później z Dymitrem, Jogiem i Sanchezem odebraliśmy pod Lidlem Jaśkę (przezajebista dziołcha, powiadam Wam! I do tego poważniejsza, niż byście się spodziewali). Jaśka faktycznie była trochę nie w sosie, więc wziąłem ją w obroty już pod Sceną Folkową, gdzie tańczyliśmy dziko do dźwięków Świń w kosmosie, co skończyło się dla Jahy pacnięciem w błoto :) W międzyczasie jakoś przyjechała Kiwi z ekipą i rozbili się obok nas. Jaha, Jogi, Angie, Kasia i Dymitr poszli na górkę słuchać koncertów. Ja miałem dołączyć później, ale jak już skończyłem pić winko z Kiwi i jakimś przygodnym, ale całkiem fajnym Wojtkiem, to już ich tam nie było. W stanie wskazującym zaliczyłem Kontrust, Riverside, Projekt Republika i Dog Eat Dog. Ten ostatni pamiętam najlepiej, może dlatego, że ich najbardziej lubię :) Potem lulu.

Sobota – koncertowanie rozpoczęliśmy od Arki Noego. Wszyscy wydawali się bawić świetnie poza mną i Dymitrem, więc poszliśmy po piwo. Z Sanchezem obejrzeliśmy Buldoga, na koniec dotarła do nas też Jaśka. Enej – jeden z najlepszych koncertów tego Wooda. Szczerze. Wcześniej kompletnie ich nie doceniałem – przecież to ta kapela którą dużo ludzi się tak jara, no i wygrali ten, tego, Must be the music na Polsacie, nie? To NA PEWNO jakieś gówno. A tu niespodzianka – oni grają dobrze! Niby zespół jakich sporo, ale mają w sobie coś. Może to, że lekko punkowego rocka mieszają z ukraińskim i lekko żydowskim folkiem zamiast z reggae. Airbourne akurat ominęliśmy, bo chcieliśmy się ogarnąć przed gwiazdą wieczoru. Trochę szkoda, bo dźwięki dobiegające nas z oddali były bardzo zachęcające. Potem długa kolejka po jedzenie, szybki posiłek, przebijanie się przez dziki tłum no i koncert Gentlemana. Ludzie, co to było! Nie przepadam za reggae, ale ten koncert TO BYŁ KURWA NAJLEPSZY KONCERT WOODSTOCKU 2011! Gość ma świetnego flowa i zajebisty chórek. Ale najbardziej liczyło się to, że docenił, że miał szanse wystąpić przed prawie 700-tys. tłumem. On czuł, że chwila jest magiczna i dzięki temu mogli poczuć to też wszyscy zgromadzeni. Po czymś takim oczekiwania przed koncertem Prodigy strasznie wzrosły i… no właśnie. Ja jestem z tych, których ten koncert tak do końca nie przekonał. Raz, że Gentleman dał najpierw taki koncert. Potem trzeba było na Prodigy dość długo zaczekać, a oczekiwanie „umilała” lecąca z głośników chamska techniawa. Wielu z nas miało także trochę za złe zespołowi całą tę aferę z barierkami i jak zaczęli koncert bez wielkiego polotu, krzycząc raz po raz „Take a step back! Take two steps back!” to nic dziwnego, że w pewnym momencie zostali nawet lekko wybuczeni. Dopiero mniej więcej od połowy „Smack my bitch up” coś przeskoczyło i koncert był już świetny :) Teraz parę zdań o niedzielnym powrocie do domu i na zakończenie pozwolę sobię jeszcze wrócić do „afery barierkowej”.

Niedzielny powrót. To. Był. Kurwa. Koszmar. Ledwo udało mi się wejść do pociągu, co nie udało się gigantycznemu tłumowi który widzieliśmy potem na peronie, a późniejsze osiem godzin spędziłem stojąc obok kibla w takim ścisku, że nie można było nogą ruszyć. Duszno, niewygodnie i dłuuuuugo. Po wyjściu z pociągu byłem tak zjebany, że do chaty pojechałem taryfą.

A teraz afera barierkowa. Po dłuższym zastanowieniu się, to powiem Wam, że chyba zaczynam chłopaków z Prodigy trochę rozumieć. Nie na jednym festiwalu już grali i wiedzą, jakie reakcje u publiczności budzi ich muza. Awantury i zdziczenie pod sceną to dla nich chleb powszedni. Nie mogli wiedzieć, że my jesteśmy inni. Poza tym, nigdy do tej pory nie grali przed tak wielkim tłumem, który do tego wszystkiego nie został nawet pobieżnie przez nikogo przeszukany. Jeśli ktoś by chciał wnieść pod scenę kosę, klamkę albo nawet granat – to by wniósł. Woodstock jest wyjątkowy, tak. Ale patrząc na to trzeźwym spojrzeniem, ta impreza totalnie kuleje pod względem bezpieczeństwa. Barierki się nikomu nie spodobały, ale z drugiej strony jak ktoś na pierwszej linii wymiękał, niebiescy przynajmniej mieli gdzie go wciągnąć, żeby sobie odpoczął i łyknął trochę wody. Bez barierek taki delikwent po prostu rozsmarowałby się po ścianie. To co w ich zachowaniu początkowo widziałem gwiazdorzenie, dziś jawi mi się raczej jako nerwówkę – która przeszła im, kiedy zobaczyli że pomimo takiej prowizorki w kwestiach bezpieczeństwa jesteśmy tacy zajebiści, spokojni i słuchamy poleceń, kiedy proszą, żeby się cofnąć. Jak tylko się wyluzowali, dali czadu jak należy.

A to, że nic się nie stało, to cud boski. Widzicie, dla osób które czują ducha Wooda, ten festiwal to świętość. Woodstockowicze to w dużej mierze ludzie, którzy z racji tego jak wyglądają, często czują się na co dzień dyskryminowani i zaliczani, szczególnie w mniejszych miastach, do marginesu społecznego. Woodstock jest dla nich symbolem – to takie święto, kiedy raz w roku można pokazać całej Polsce, że te „odmieńce”, „menele”, „brudasy” i „dziwadła” potrafią pod sztandarem tolerancji, szacunku i wspólnej zabawy ponad podziałami zachowywać się lepiej niż „normalni” w czasie ich imprez kulturalnych. Jurek nawet nie musiał nikogo prosić o porządne zachowanie – woodstockowicze i tak by pokazali klasę. Szczególnie, że wszyscy chyba rozumieli, jak ważne dla PRu festiwalu jest to, by nie doszło do żadnego syfu. Problem w tym, że na tym koncercie była masa totalnie randomowych ludzi, którzy niekoniecznie musieli czuć ducha Wooda i wiedzieć, jak powinni się zachować. A było ich bardzo dużo. „Intruzów” było pewnie tyle samo, co osób, które przyjechały tam dla atmosfery, a nie dla darmowych Prodigy.

Kocham Woodstock i byłbym bardzo nieszczęśliwy, gdyby Jurek kiedyś ogłosił, że więcej się już nie odbędzie. Owsiak dzięki tytanicznej pracy stworzył w przeciągu 17 lat imprezę, która wydobywa z ludzi to, co najlepsze. I pieprzyć to, że jest brudno. Bo jest. Jebać, że czasem w tojach strach się wysrać. Pieprzyć, że w kranach woda zimna, a jak świeci słońce, to można zdechnąć, bo prawie nigdzie nie ma cienia. Na Woodstock nie jeździ się dla muzyki, tylko dla ludzi i atmosfery jakiej nie ma nigdzie indziej. Tą myślą kończę moją relację, a pod spodem zamieszczam te kilka fotek, które udało mi się zrobić, zanim padła mi komórka :)


Angie i jej nowa koszulka. Z pierwszego Wooda w końcu trzeba przywieźć jakiś loot!

Ja i wiecznie śpiąca Kasia. Tu jeszcze nie śpi, jak widać.

Na tej focie Jogi wygląda bez kitu jak postać z anime! Albo japońskiego mordobicia, tylko kij jakiś mu dać :)

Jogi i Sanchez zanim zmienili go farbą w wudu pipla

Jeśli komórką da się zrobić fajne zdjęcie, to chyba to będzie to :)

Przyjechałem na Woodstock, żeby żuć gumę i spawać. I właśnie skończyła mi się guma.

Dwa gołąbki :)
_________________
"Don't place faith in human beings, human beings are unreliable things"

Machines of Loving Grace - Butterfly Wings
Ostatnio zmieniony przez Fnord 2011-08-11, 00:15, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Dymitr 
BANNED

Wiek: 37
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 2594
Skąd: Prosto z nieba !
Wysłany: 2011-08-11, 10:43   

O widzę,ze wtedy jeszcze Ania miała aparat ;)
_________________

 
 
 
Weronika 
sasassa


Last.fm: YamnikOvDarknes
Numer buta: 39
Ulubiony muzyk: Lisa Gerrard
Wiek: 30
Dołączyła: 07 Mar 2009
Posty: 2102
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2011-08-11, 10:49   

jogi wychudłeś, zacnie wyglądasz. chędożyłabym
_________________
The paparazzi follows me every day in my life
I am like Princess Diana except I am alive
 
 
 
semako 
SPOOOOOKY!


Last.fm: jogojog
Numer buta: 46
Ulubiony muzyk: Cash i Yorke
Wiek: 38
Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 5642
Skąd: planet earth
Wysłany: 2011-08-11, 10:54   

Cytat:
Ja i wiecznie śpiąca Kasia. Tu jeszcze nie śpi, jak widać.

ona chyba wiecznie nie spała... tzn nie kojarzy mi się tak. fajnie było nazywać ją "Katarzyną" i patrzeć jak mówi "tylko. nie. KATARZYNA" i jak się wkurwia :DD
Finnie i Twoje na wpół zagubione okulary :D

Cytat:
Na tej focie Jogi wygląda bez kitu jak postać z anime! Albo japońskiego mordobicia, tylko kij jakiś mu dać :)

o rany! ćwiczyłem cały rok mimikę i stylizowałem wygląd, żeby ktoś w końcu ujrzał we mnie postać z anime! Finnie! dziękuję! <3
How to fight with a man with pointed stick :O
A tak swoją drogą to loczki mi się stylowo zawijają no nie? sam się nie mogę na nie napatrzeć! takie są zajebiste!

Cytat:
Jogi i Sanchez zanim zmienili go farbą w wudu pipla

jej! San był najlepszym voodoo pipolem jakiego widziałem! ja też sobie pomalowałem twarz ale i tak nie dorastałem Doktorowi do pięt :(

Cytat:
Jeśli komórką da się zrobić fajne zdjęcie, to chyba to będzie to :)

ZGADZAM SIĘ! podoba mi się to zdjęcie jak jasna cholera! no i Mistrz Drugiego Planu! w tle pojawia się pżeeż KRYSZNA BONER!!!!!

Cytat:
Przyjechałem na Woodstock, żeby żuć gumę i spawać. I właśnie skończyła mi się guma.

Ten opis rozbawił mnie do łez. Koniec końców nic nie zespawałem - chciałem zrobić jeden wielki namiot, zespawany z innych, ale namioty nie są z metalu i kiepsko się łączą i spoina nie trzyma :(

Cytat:
Dwa gołąbki :)

<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3


Cytat:
jogi wychudłeś, zacnie wyglądasz. chędożyłabym

och! <rumieńce> och! dziękujem
_________________
- ale ja jestem wyjątkowy!
- tak! jesteś wyjątkowo chujowy!
Ostatnio zmieniony przez semako 2011-08-11, 10:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Style created by PiotreQ9 from HeavyMusic.org

| | Darmowe fora | Reklama
Darmowa reklama, reklama za free, reklamy za darmo

Metal Top - 100