Last.fm: nattem
Numer buta: 39
Ulubiony muzyk: Akerfeldt/vanGiersbergen
Wiek: 33 Dołączyła: 16 Mar 2009 Posty: 2927 Skąd: Kętrzyn/Gdańsk
Wysłany: 2011-05-24, 16:43
Przeczytałam "Lód" Dukaja. W zasadzie to już tydzień temu. Opus magnum Dukaja. Książka nie dla każdego - mocno trenuje cierpliwość. Pierwszą barierą jest język, ortografia stylizowana na tę sprzed reformy z 1936 roku. Tak więc mamy "Historję", imiona żeńskie takie jak Marja, Julja, niektóre słowa w narzędniku wyglądają oryginalnie ("niczem" "o tem" itp)... Mamy dużo rusycyzmów (np. wagon kupiejny) archaizmów (kraszarka zamiast spluwaczki) itp.
Drugą barierą jest ciężar. Akcja poprzeplatana jest filozoficznymi i historiozoficznymi wywodami bohaterów, monologami i poważnymi dysputami, przemyśleniami których ciężar przygniótłby niejednego. Trzecią barierą jest rozmiar. Książka jest wspaniale gruba, akcja rozlewa się na 1040 stron, co zachwyci niejednego miłośnika cegieł, powieści XIX-wiecznej, grubej, ciężkiej, wspaniałej.
Ale jeśli się przebrnie przez te przeszkody, otrzymuje się wyśmienite dzieło traktujące o historii alternatywnej Polski i Europy. Wskutek zaszłego w 1908 roku przedziwnego zdarzenia nad rzeką Podkamienna Tunguzka, najpierw Syberię, a potem pół Europy aż do Odry pokrywa Lód. Lód ze swoimi aniołami mrozu w postaci dziwnych tworów glacjalnych, Lutych. Lute są wielkie, monumentalne, wymrażają się z ziemi, przemrażają przez ściany, niosą śmierć w mrozie każdemu, kto zbliży się do nich choć odrobinę (zatrważająca jest scena z początku książki, w której warszawskie małe opryszki rzucają w lutego kotem, kot zamarza w pół drogi). Lute z jakichś powodów uwielbiają miasta. Pod Lodem logika jest dwuwartościowa, wszystko jest czarne albo białe, dobre albo złe, prawdziwe lub kłamliwe, nie ma tonów pośrednich. No i pod Lodem jest kasa. Nowe surowce. Zimnazo, które wykazuje większą trwałość niż stal i jakikolwiek inny materiał, które nawet w postaci cieniutkich prętów potrafi utrzymać wielką i ciężką budowlę wiele arszynów nad ziemią. Marostiekło, tęczowe szkło które się nie tłucze i które można tylko roztopić w bardzo wysokiej temperaturze. I w końcu tungetyt, najdroższy surowiec świata, metal który zmienia właściwości innych metali.
Lód ma swoją czarną fizykę, ma swoje ćmiatło, świecień. I ma swojego Czarnego Fizyka, osobę popularną i znaną nam wszystkim, a która spełni kluczową rolę w powieści (nazwiska nie zdradzę).
Lód w końcu zamraża Historję. Jest rok 1924. I wojna światowa nie wybuchła nigdy, w Rosji dalej rządzi car, Polacy nie odzyskali niepodległości i wciąż są zakleszczeni w trzech zaborach, Piłsudski jest uznawany za oprycha i terrorystę.
A gdzieś w tym wszystkim jest główny bohater, Benedykt Gierosławski, młody absolwent studiów matematycznych, z zamiłowania logik, obecnie skończony hazardzista, człowiek-zero, który upadł niemal do poziomu warszawskiego rynsztoka. I pewnego pięknego, mroźnego lipcowego poranka pukają doń agenci Ministerjum Zimy i wysyłają w szaleńczą misję Transsibem do Irkucka, w celu odnalezienia pana Gierosławskiego seniora, który to rzekomo gada z lutymi.
Pomimo tych 1040 stron, pomimo tych rozwleczonych przemyśleń filozoficznych i logicznych, jest to porywająca i ciekawa historia. Warto!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum