Guns N' Roses to jest mój prawie ulubiony zespół. Słucham ich już bardzo długo, moja siostra ich kiedyś uwielbiała i przeszło na mnie. Dużo pieknych chwil przeżyłam z ich muzyką, ehhhh.... To zespół którym swego czasu bardzo się interesowałam, duzo czytałam na ich temat i chyba ich historię poznałam najlepiej ze wszystkich kapel których słucham. Ich biografia była jedną z najśmieszniejszych ksiazek jakich w zyciu czytałam Mick Wall - "Najbardziej niebezpieczny zespół na świecie", polecam
A do samej muzyki, uważam za genialne wszystkie ich płyty. Nawet niedoceniony "The Spaghetti Incident" ma u mnie 10/10, uważam ze to świetna płyta z coverami, ma zajebistego kopa! Krótki bo niespełna 2minutowy "Attitude" w wykonaniu Duffa wymiata! Nowej płyty jeszcze nie słyszałam poza utworem "Better" (swoją drogą jest całkiem całkem) i jakoś nie mogę sie do tego zebrać. Wolę chyba zachowac w pamięci tych starych Gunsów...
_________________ Practice safe sex - go fuck yourself.
REKLAMA
Last.fm: angie185
Numer buta: 38
Ulubiony muzyk: Renkse/Kotamaki
Wysłany: 2009-07-20, 01:17
Dominik [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-20, 01:17
Angie napisał/a:
Nawet niedoceniony "The Spaghetti Incident" ma u mnie 10/10
Do nieszczęsnego "Chinise Democracy" (chyba tak to się pisze) wszystkie albumy wymiatają.... "The Spagetti Incident" nie jest wyjątkiem.... tyle szaleństwa i chamstwa chyba nie wytworzyła żadna rockowa grupa....
Cytat:
Krótki bo niespełna 2minutowy "Attitude" w wykonaniu Duffa wymiata
Pierwszy raz usłyszałem ten kawałek na podwójnym DVD z koncertów w Japonii... Mega wykonanie... Duffy ubrany w spodnie z wojny secesyjnej (stylizowane na ...), opadające i na szczęście podtrzymywane przez szelki które i tak spadały hehe... z papierosem w ustach. Taki Duffy jak zaśpiewał ten kawałek to tłukł mi się w głowie jeszcze kilka dni po tym.... super song!!
Szkoda że Duff tak rzadko stawał za mikrofonem, miał kawał dobrego głosu "I don't care about you" w jego wykonaniu też miażdzy. "Attitude"z koncertu w Japonii akurat nie widziałam... A oglądałeś ten fenomenalny ponad dwugodzinny koncert z Paryża z 1992 roku? To była moc! I to były czasy! Zawsze jak oglądam ten koncert mam wrazenie że wszystkie te spendy ktore robi się teraz to jest nic w porównaniu z tym co było kiedyś...
_________________ Practice safe sex - go fuck yourself.
Dominik [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-20, 01:38
Niestety nie oglądałem tego koncertu z Paryża... ale ten z Japonii jest także z 1992 roku... czyli ta sama trasa hehe mam nawet wersją z tekstem lecącym na dole ekranu... hehe. Ja zawsze chciałem obejrzeć koncert Gunsów z którego jest nakręcony teledysk "Knockin' On The Heavens Door"... stadion... tysiące ludu... ogromna scena... takiej jeszcze nie widziałem w życiu... była nawet większa od tej z którą wędrują Rolling Stonsi... Wspaniały klimat koncertu... mnóstwo fanów krzyczących jak opętani.... ehhh masz racje... teraz nie maj już takich koncertów... Oglądałaś może koncert Monster Of Rock z 1991 roku? To był koncert... wprawdzie nie było tam Gunsów ale przytoczyłem ten gig dla porównania .. totalny odlot i szaleństwo...
Tego ja z kolei nie oglądałam... A jakie kapele grały tam na przykład? Moze go sobie "zamówię" i zrobię sobie podróż sentymentalną.
A ten teledysk do "Knockin' On The Heavens Door" to faktycznie cos niesamowitego... I Axl w tej koszulce 'Kill your idol" - zawsze chciałam taką mieć
_________________ Practice safe sex - go fuck yourself.
Dominik [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-20, 01:50
Angie napisał/a:
Tego ja z kolei nie oglądałam... A jakie kapele grały tam na przykład? Moze go sobie "zamówię" i zrobię sobie podróż sentymentalną.
Black Crowes, Pantera, Metallica, AC/DC oraz jakaś rosyjska kapela bo wszak koncert ten odbywał sie w Moskwie... Super sprawa Polecam z całego serducha... mnóstwo fanów ciężkiej muzy tłumionych przez Milicję... i tak sie nie dali hehe... z tago koncertu jest chyba nawet teledysk Metallicy - Creeping Death o ten http://www.youtube.com/watch?v=ywEmIHFUgDI
Angie napisał/a:
A ten teledysk do "Knockin' On The Heavens Door" to faktycznie cos niesamowitego... I Axl w tej koszulce 'Kill your idol" - zawsze chciałam taką mieć
Też z moim kumplem polowaliśmy na tą koszulinę ale nigdy jakoś nie mogliśmy w żadnym sklepie czegoś takiego wyłapać hehe... Axel lubił też do niej wkładać chyba czerwony kilt ... hehe
Black Crowes, Pantera, Metallica, AC/DC oraz jakaś rosyjska kapela bo wszak koncert ten odbywał sie w Moskwie... Super sprawa Polecam z całego serducha...
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA... ma ktoś linka do tego eventu ?:D
Zawsze mnie zastanawiał fenomen GNR, chociaż zespół uwielbiam. Dziwi mnie, jak kilku przeciętnych muzyków mogło popełnić coś tak dobrego jak " Appetite for Destruction" , który moim zdaniem, jest albumem ocierającym się o geniusz. Duża w tym zasługa Axla, który niewątpliwie miał największy wpływ na brzmienie całego albumu.
_________________ "Muzyka to najlepszy język do poruszenia serc ludzi na całym świecie."
Last.fm: hapysz
Numer buta: --
Ulubiony muzyk: Zakk Wylde
Wiek: 38 Dołączył: 22 Lut 2009 Posty: 4851 Skąd: że znowu!
Wysłany: 2010-11-22, 15:31
Klaudia napisał/a:
Duża w tym zasługa Axla, który niewątpliwie miał największy wpływ na brzmienie całego albumu.
Bzdura!
Każdy z nich był tak wyrazisty, że nie można przypisać największej zasługi istnienia GnR właśnie jemu. Takie "It's so easy" jest w klimacie Duff'a, który ubóstwiał punk rocka, ogólne brzmienie gitar to sprawka Slasha (notabene nie wiele zmienił swoje przystawki, wzmacniacze i ich efekt końcowy od tamtych lat - na S'sS brzmienie bardzo podobne, VR podobnie, jak również jego solo projekt "Slash" choć już wieje "modernowością").
Jedynie co mógłbym mu zarzucić to skarpet w majtach i rozpadu G'n'R.
Klaudia napisał/a:
Dziwi mnie, jak kilku przeciętnych muzyków mogło popełnić coś tak dobrego jak " Appetite for Destruction"
Tutaj warto przytoczyć taki jeden zepsuł - The Offspring, z których tylko Noodles (przypomnę - szatniarz z ich LO ) potrafił grać.
Nirvana też posiadała przeciętnych muzyków, a zbili fortunę i są legendą. A było ich mniej, mieli trudniej!
Wiek: 37 Dołączył: 27 Lut 2009 Posty: 2594 Skąd: Prosto z nieba !
Wysłany: 2010-11-22, 15:54
edgeofthorns napisał/a:
Tutaj warto przytoczyć taki jeden zepsuł - The Offspring, z których tylko Noodles (przypomnę - szatniarz z ich LO ) potrafił grać.
Nirvana też posiadała przeciętnych muzyków, a zbili fortunę i są legendą. A było ich mniej, mieli trudniej!
Myślę, że takie słowa są zupełnie nietrafne.
Ramones gdy chwycili za instrumenty, nie potrafili nawet akordu złapać
Bzdura!
Każdy z nich był tak wyrazisty, że nie można przypisać największej zasługi istnienia GnR właśnie jemu.
Bzdurą jest to, co napisałeś. Jeżeli wartość muzyczną danego albumu rozpatrujesz przez pryzmat wyrazistości poszczególnych członków zespołu, to ja dziękuję za taką dyskusję. Poza tym czytaj ze zrozumieniem , nie napisałam, że Axlowi można przypisać zasługę ISTNIENIA GnR, ale brzmienia. Widzisz różnicę?
edgeofthorns napisał/a:
Takie "It's so easy" jest w klimacie Duff'a
który ubóstwiał punk rocka
Ubóstwiać to on sobie mógł, gorzej z wykonaniem. Przecież nie trzeba być wielkim znawcą, żeby wiedzieć, że technicznie Duff wymięka przy innych basistach i jest po prostu słaby. Trzeba mu jednak oddać, że ma całkiem dobry głos.
edgeofthorns napisał/a:
ogólne brzmienie gitar to sprawka Slasha (notabene nie wiele zmienił swoje przystawki, wzmacniacze i ich efekt końcowy od tamtych lat - na S'sS brzmienie bardzo podobne, VR podobnie, jak również jego solo projekt "Slash" choć już wieje "modernowością"
No teraz tym to mnie zabiłeś. To prawda, że od czasu GnR Slash rozwinął się technicznie i na swojej solowej płycie nawet daje radę. Tylko, ze ja napisałam, że jest przeciętnym gitarzystą. Jeżeli ktoś tego nie słyszy, to albo jest po prostu głuchy, albo nigdy nie miał okazji słuchać nikogo lepszego od niego [ a o takiego nie trudno]. Wiem, że ludzie okrzyknęli go super gitarzystą, ale przecież nim nie jest! Feeling i technikę ma przeciętną, nic szczególnego. Zauważ, że szukać wirtuozerii w jego grze, to mission impossible. Slash gra bardzo typowe, rockowe solówki a w nich nie trudno o perfekcję. Oczywiście, potrafił zrobić wspaniałe show, jak reszta zespołu, ale muzycznie niczego szczególnego nie pokazał.
edgeofthorns napisał/a:
warto przytoczyć taki jeden zepsuł - The Offspring, z których tylko Noodles (przypomnę - szatniarz z ich LO ) potrafił grać.
Nirvana też posiadała przeciętnych muzyków, a zbili fortunę i są legendą. A było ich mniej, mieli trudniej!
Z tym się akurat zgodzę, ale to tylko potwierdza postawioną przeze mnie tezę, że kilku przeciętnych muzyków, nie wiem jakim cudem, potrafi nagrać genialny album.
_________________ "Muzyka to najlepszy język do poruszenia serc ludzi na całym świecie."
Last.fm: hapysz
Numer buta: --
Ulubiony muzyk: Zakk Wylde
Wiek: 38 Dołączył: 22 Lut 2009 Posty: 4851 Skąd: że znowu!
Wysłany: 2010-11-22, 22:12
Klaudia napisał/a:
Bzdurą jest to, co napisałeś. Jeżeli wartość muzyczną danego albumu rozpatrujesz przez pryzmat wyrazistości poszczególnych członków zespołu
Cytat:
Duża w tym zasługa Axla
To mi przedstaw dlaczego to Axl miał tak dużą zasługę?
Chciałbym i jego wyszczególnić
Centrum KRZYŻa to dla niego za mało
Klaudia napisał/a:
Ubóstwiać to on sobie mógł, gorzej z wykonaniem. Przecież nie trzeba być wielkim znawcą, żeby wiedzieć, że technicznie Duff wymięka przy innych basistach i jest po prostu słaby.
Absolutnie nie miałem na myśli poziomu jego skilla, a jedynie słabość punkową, która miała wpływ na sound GnR. Nie pozwoliłem sobie również na określenie jego manualno-muzycznych umiejętności. A na AfD słychać dosyć dobrze Duffa i punkowe kapcie.
Nie mam też na myśli, że płyta zła.
Klaudia napisał/a:
No teraz tym to mnie zabiłeś. To prawda, że od czasu GnR Slash rozwinął się technicznie i na swojej solowej płycie nawet daje radę. Tylko, ze ja napisałam, że jest przeciętnym gitarzystą. Jeżeli ktoś tego nie słyszy, to albo jest po prostu głuchy, albo nigdy nie miał okazji słuchać nikogo lepszego od niego [ a o takiego nie trudno]. Wiem, że ludzie okrzyknęli go super gitarzystą, ale przecież nim nie jest! Feeling i technikę ma przeciętną, nic szczególnego. Zauważ, że szukać wirtuozerii w jego grze, to mission impossible. Slash gra bardzo typowe, rockowe solówki a w nich nie trudno o perfekcję. Oczywiście, potrafił zrobić wspaniałe show, jak reszta zespołu, ale muzycznie niczego szczególnego nie pokazał.
ooommg, looool
Nie napisałem NIC, kompletnie NIC o jego skillu, a jedynie o brzmieniu. Nie napisałem, ani nie miałem na myśli w ogóle kącika "wirtuozerków". Dla ścisłości, co mam na myśli - odpal sobie YT i wklep Mesa Boogie, Krank Krankenstein + czy JTM45. A w googlach sobie wyklikaj EMG, Seymour Duncan czy Dimarzio.
Klaudia napisał/a:
Z tym się akurat zgodzę, ale to tylko potwierdza postawioną przeze mnie tezę, że kilku przeciętnych muzyków, nie wiem jakim cudem, potrafi nagrać genialny album.
Mają talent do zrobienia pierdolnięcia. Są charyzmatyczni, w pewien sposób seksowni, przećpani (nie zawsze, ale często), bywają brzydcy (mr Kilmister ) i dobrą promocję. A, no i feeling.
Nic wielkiego i odkrywczego. Większość tego ma każdy z nas, oprócz 1, 7, 3, 2 i 6.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum